Co może od dzieci zależeć , przychodzi nowy do szkoły ani me ani be i na przerwie jest grupa dwudziestu Polaków to na pewno poleci zawierać znajomości z Anglikami.

No....akurat ni o tym chyba mowimy wczesniej pisales cos o cofaniu sie wiec powiedz mi co znajomosci z innymi polskimi dziecmi maja wspolnego z nauka ??

Hmmm też się zamotałam ...

Już pisze łaskawe Panie. Jeśli nowe dziecko przejdzie do szkoły w której jest grupa Polaków to chyba nie podlega dyskusji ze każdą wolną chwilę spędzać bedzie z polskojęzyczną grupą dzieci, co nie za bardzo pomoże mu w nauce języka.
Jeśli dasz go do szkoły gdzie nie będzie Polaków to siłą rzeczy bedzie również na przerwach musiało mówić po angielsku. Druga sprawa w szkole gdzie jest duża polska grupa tworzą sie wręcz obozy "my" i "oni" natomiast tam gdzie dziecko stanowi jednostkę bedzie obiektem szczerego zainteresowania rówieśników którzy będą chcieli wiedzieć wszystko i szybko znajdzie kolegów. O szybkości przyswajania języka nie wspomnę.
Piszę to z doświadczenia bo obserwowałem zachowania moich dzieci i czasem wkurza mnie dom pełen dzieciaków które sie wloką za moim synem
który ma jakiś magnetyzm /to po ojcu/
Zadziwiające było jak te dzieci wypytywały syna o Polskę chcąc nawet kupować buty bo takie inne tego sie nie da opowiedzieć.Syn zaczyna o dziewiątej a pędzi na ósmą, przerwa godzinna a czestokroć po lekcjach wlecze grupę kolegów do pokoju, to samo w weekendy. Cały czas z Walijczykami.Postęp w nauce języka jest nieiwarygodny.
Jest prawdą ze jesli dziecko było "cielakiem" w Polsce tutaj także będzie no ale na to nie ma już rady , ponoć samo przejdzie.

Może i masz częściowo rację, ale ja bym wolała żeby córka miała w klasie koleżankę-Polkę, wiem że byłoby jej raźniej i łatwiej, oczywiście kontakt z małymi Anglikami = błyskawiczna nauka języka, o to przecież też chodzi, hmmm chyba najlepiej wypośrodkować to wszystko...
Łatwo się mówi, a wszystko i tak wyjdzie "w praniu"
Jak na razie mam mętlik w głowie, nie wiem już jaka w końcu ma być ta szkoła, katolicka... czy nie... ?

zacny - jak zwykle uogolniasz. Jak pisalam wczesniej moje dzieci chodza do katolickiej szkoly ( od dawna zreszta ) Rozpoczynaja zajecia przed 9 a cora tez w szkole siedzi juz o 8 - wiekszosc wolnego czasu w szkole poswieca na udzielaniu korepetycje wlasnie nowo przybylym dzieciom z Polski, ktore nie znaja jezyka. Pomaga im rozwiazywac problemy szkole, ktore zawsze sa na poczatku tlumaczy im co maja zrobic na zadanie domowe bo nie zawsze sa w stanie zrozumiec co mialy zrobic. Przylacze sie oczywiscie do Twojej opini, ze takie dzieci dluzej ucza sie jezyka ale jak napisalam wyzej wszystko zalezy od dzieci - jezeli maja lenia i nie chce im sie uczyc to beda zerowac na tych co juz mowia aby ich zmusic do zmian i nauki nalezy ich izolowac od polskich dzieci ?? Pomimo tego moja corka nasiadowki domowe ma tylko z angielskojezycznymi dziecmi - nie wybiera ona sobie przyjaciol ze wzgledu na jezyk, kolor skory czy przynaleznosc klasowa - przyjaciela nie znajdziesz w jeden dzien. Nigdy nie pozwolilabym aby moj dom i moje dzieci staly sie ciekawostka, czy atrakcja turystyczna.

Magdzia - sama musisz zdecydowac gdzie chcesz poslac swoje dziecko.
W szkole katolickiej masz dzieci tego samego wyznania jak w innych szkolach religijnych. Wszystko to tez zalezy od miejsca ja pisze na bazie doswiadczen - Londyn . duze miasto w niekatolickich szkolach masz cala zbieranine od Islamu po Ateistow jak poszukasz po necie to zobaczysz co dzieje sie w takich szkolach.

Ja tylko opisałem moje doświadczenia za szkołami bo miałem dzieci w obydwu.Nie musisz od razu pisać Zacny z małej litery
Jeszcze tylko jedna uwaga na koniec prztyłaczajaca większość dzieci w moim miasteczku chodzi do szkół katolickich , taka była decyzja rodziców , rozumiem ze chcą wychować dzieci po katolicku.
Jestem wierzący i chodzę do kościoła co niedzielę a są tylko dwie msze ale widzę może czworo ludzi których mogę podejrzewać ze mają dzieci w wieku szkolnym.............