http://www.gbritain.net

:: Polski duch przedsiębiorczości
Artyku dodany przez: Damian (2007-01-05 11:29:04)

Hydraulik, kelner i pielęgniarka – czy to wszystko, co Wyspy mają nam do zaoferowania? Na szczęście wystarczy spacer po Camden Lock, aby przekonać się, że po prostu trzeba samemu sięgnąć po więcej... Zagraniczna przygoda Adama Dudziaka rozpoczęła się we wrześniu 2005. Powody: mimo dyplomu z ekonomii, nieatrakcyjne oferty pracy, chęć rozwoju. Początki całkiem pomyślne, biorąc pod uwagę jego możliwości językowe. Zaczynał jako kitchen porter. - Było warto. To pozwoliło mi zgromadzić wystarczające środki na założenie własnego interesu – wspomina.

Wreszcie postanowił otworzyć się nieco na świat, zwiedzał miasto, badał londyński rynek, zachwyciło go Camden Town. Decyzja o otwarciu czegoś tutaj zapadła natychmiast. Potem była podróż do Polski, odnowienie współpracy z byłym wspólnikiem i przyjacielem Sławkiem, wreszcie pierwsza poważna rozmowa po angielsku z administracją Camden Lock. Owocem starań jest stragan z pięknymi skórzanymi torbami, prawdziwy rarytas na przepełnionym biżuterią markecie. Klientami są zwykle Anglicy, którym torby Adama wydają się bardzo oryginalne. Czasem kupują bogaci turyści. Zainteresowani są też Polacy, nieco zaskoczeni, że wybrany przez nich produkt pochodzi właśnie z Polski. Adam podkreśla rolę zaufania, jakim obdarzyli go współpracownicy, będący dotychczas konkurencją w Polsce. Nieliczny rynek kaletniczy w naszym kraju składa się z czterech dużych zakładów i kilku mniejszych ośrodków, głównie w Poznaniu. W Londynie reprezentowani są wszyscy właśnie przez Adama. – Sposób wykroju, rodzaj szycia to detale świadczące o pochodzeniu torby - mówi z pasją Adam. - Tak zamknięte środowisko musi współpracować dla dalszego rozwoju - przyznaje. Sam zamierza poszerzyć działalność głównie o sprzedaż hurtową. Tymczasem jego produkty można teraz spotkać nie tylko w Camden, ale i Spitafields Market, a w przyszłości być może w Covent Garden.

Bring some light into your life…
..głosi napis na stoisku Beaty. Z pewnością jest to najlepiej oświetlone miejsce w Camden Lock. Beata w Londynie jest już od prawie 7 lat. Wcześniej spędziła trzy lata podróżując po Belgii, Francji, Włoszech i pracując jako au pair. Zaczynała w kafejce, pomagała też siostrze wychowywać dziecko. Potem trafiła do sklepu w Camden. Miejsce jej się spodobało, a ona spodobała się ludziom. Bardzo kontaktowa, uśmiechnięta i rozmowna potrafiła zwrócić uwagę klientów na produkty. Dwa lata temu zaproponowano jej przejęcie interesu. Zgodziła się i prowadzi teraz własną działalność sprzedając ręcznie zdobione żarówki. Biznes ma swego rodzaju międzynarodową tradycję, założony przez Włocha 15 lat temu, kontynuowany przez Irlandkę, wreszcie przekazany Beacie. Wszystkiego nauczyła się od poprzedniej właścicielki, dla której pracowała. Jak sama mówi, jest panią samej siebie. Spełnia funkcje menedżera, producenta i sprzedawcy. Na niej spoczywa odpowiedzialność, ale to ona również zbiera plony działalności. Warsztat, w którym maluje żarówki, urządziła w wynajmowanym przez siebie mieszkaniu. Czasem pomaga jej też rodzina, na przykład ostatnio tata Beaty, który przyjechał w odwiedziny. – Market traktuję na wesoło. Jest to jedna z przygód w moim życiu, nie jest to cel sam w sobie. Podoba mi się, że zależę od siebie samej, aczkolwiek swoboda w działaniu jest tu tylko pozorna. Od podejmowanych przeze mnie decyzji zależy powodzenie całego interesu. – wyznaje. Musi więc obserwować, przewidywać, co się sprzeda, jaka ilość jest potrzebna, potem to wyprodukować zachowując jakość i efektywnie sprzedać.

„Timeart” Yannicka
Jarek z trudnym nazwiskiem Trochińczyk, kiedyś radiowiec, założyciel klubu biznesowego w Białymstoku, dziś prowadzi własną działalność w Londynie pod nazwą „Timeart”. Pomysł pojawił się trzy lata temu i od razu przeszedł w fazę realizacji. – Nie jestem osobą, która się zastanawia. Czy wierzysz w karmę? Ja tak. Wszystko dzieje się wtedy, kiedy nadchodzi czas, żeby się wydarzyło – mówi Jarek. Wraz z przyjacielem Michałem zajęli się produkcją form sztuki nowoczesnej. Są to obrazy przedstawiające motywy zaczerpnięte głównie z legendarnych filmów, jak „Kill Bill” czy „Leon Zawodowiec”, fotografie: urbanistyczny krajobraz Nowego Jorku, zdjęcia gwiazd, jak Marilyn Monroe czy sław futbolu, a także abstrakcje i wiele projektów autorskich. Obecnie zatrudniają sześć osób. Są to w większości Polacy, nie stronią jednak od współpracy międzynarodowej. Ich wytwory można oglądać i kupować oczywiście w Camden Lock. Wierzą w dalszy rozwój firmy. Planują nawiązać współpracę z kolejnymi twórcami, promować ich nazwiska, a produkty sprzedawać na całym świecie. Nowoczesny charakter twórczości często wzbudza komentarze przechodniów: „Sam bym to zrobił”. Odpowiedź Jarka jest stanowcza: „To idź i zrób”. Taką radę ma też dla początkujących w biznesie. -Liczy się pomysł na początek, w miarę ukształtowana wizja tego, co chcemy robić, a potem już tylko trzeba dodać determinację i ambicję - podkreśla Yannick.

Polski bursztyn
W Camden nie brakuje biżuterii. Ta jednak, która ukrywa się w bocznej alejce Camden Lock jest wyjątkowa. Ogromne bursztynowe naszyjniki, pierścionki z agatem, broszki. Szybko okazuje się, że pochodzenie wyrobów związane jest z Polską, podobnie jak właściciel firmy dystrybuujący produkty na rynek brytyjski. - Staramy się, aby reklamą naszych produktów było ich pochodzenie. Zdajemy sobie sprawę z ich wartości artystycznej, podobają się klientom i sądzę, ze są w ten sposób dobrą wizytówką Polaków tutaj - mówi Jarek, najbliższy współpracownik Dariusza Gocala, założyciela firmy. Pan Dariusz i jego firma „Amber Art.” już od prawie 15 lat zajmuje się wyrobem i dystrybucją biżuterii. Pan Dariusz większość czasu spędza podróżując, uczestnicząc w wystawach i targach. Z każdej wyprawy przywozi nowe pomysły, propozycje wzorów, projekty, ale przede wszystkim odnajduje nowe rodzaje kamienia, które można wykorzystać do produkcji wyrobów jubilerskich. Jest to doskonały sposób na rozwój firmy i daje pożądane skutki. Niedługo start „Amber Art.” na nowe rynki, ale szczegółów tej inwestycji pracownicy nie chcą zdradzić. Wszyscy oni mają za sobą inną historię. Za granicą są dłużej lub krócej. Łączy ich pomysłowość, ambicja i determinacja. Nigdy nie za wiele nowych inicjatyw i miejmy nadzieję, to one pomogą w przyszłości wykreować wizerunek właściwie przedsiębiorczego Polaka.

Katarzyna Turoboś




adres tego artykuu: http://www.gbritain.net/articles.php?id=131