http://www.gbritain.net

:: Londyn - miasto lisów
Artyku dodany przez: Damian (2006-03-11 14:05:50)

W Londynie jest teraz więcej tych zwierząt niż kiedykolwiek przedtem.
Nikt nie wie dokładnie, jak duża jest populacja lisów żyjących w brytyjskich miastach. W Londynie jest ich podobno 10 tysięcy. Władze miejskie informują właścicieli domów, że zwierzęta należą do świata dzikiej przyrody i trzeba nauczyć się żyć z nimi „w harmonii”. Tępiciele owych szkodników na łowy wychodzą więc tak jak one, w nocy.

Z karabinkiem w jednej ręce i noktowizorem w drugiej Bruce Lindsay-Smith zagląda uważnie do ogrodu rozciągającego się za domem w Kensington w zachodniej części Londynu. Jest noc, ale z ukrycia widzi wszelkich intruzów. Nagle wydaje pisk. W następnej chwili pociąga za spust i dwuletnia lisica pada martwa. „Słysząc pisk, lisy myślą, że to mysz, i podnoszą wzrok – mówi Bruce. – Wtedy strzelam w głowę”.

Przez ostatnie cztery tygodnie Lindsay-Smith, wykwalifikowany „zarządca dziko żyjących lisów” zabił w nocy na terenie miasta ponad 50, a schwytał ponad 70 tych zwierząt. W okresie godowym samce kręcą się po ulicach, znacząc swój teren i wyją ostrzegawczo na rywali.

Myśliwy ten, od ponad 25 lat polujący na lisy w mieście, mówi, że nigdy dotąd nie miał tak dużo roboty. „Stały się ofiarą własnego sukcesu – powiada. – Z moich obserwacji wynika, że w Londynie jest teraz więcej tych zwierząt niż kiedykolwiek przedtem”.

Nikt nie wie dokładnie, jak duża jest populacja lisów w brytyjskich miastach. Władze lokalne zaniechały kontrolowania ich liczby. W Londynie, gdzie zdaniem niektórych ekspertów żyje ich 10 tysięcy, władze miejskie rozprowadzają ulotki informujące właścicieli domów, że należą one do świata dzikiej przyrody i trzeba nauczyć się egzystować z nimi „w harmonii”.

Ta urzędowa obojętność okazała się dobrodziejstwem dla tępicieli szkodników, takich jak Lindsay-Smith. Jako jeden z garstki specjalistów pracujących na terenie Londynu ma klientów począwszy od klubów piłkarskich, a skończywszy na projektantach ogrodów i spółkach budowlanych. Mówi, że powszechne skargi na lisy dotyczą zniszczeń trawników i zanieczyszczenia posesji odchodami, roznoszenia pcheł i przenikliwych wrzasków głęboką nocą w okresie godowym. Są też skargi od właścicieli kotów zaatakowanych przez lisy.

“Niektórzy ludzie proponują niebotyczne pieniądze za usunięcie dokuczliwych lisów – opowiada Lindsay-Smith. – Niestety, pojawiło się tu wielu kowbojów. Ale nie radziłbym nikomu bez właściwego przeszkolenia próbować ustrzelić lisa na terenie zabudowanym”. Ustawa o ochronie dzikiej przyrody i krajobrazu z 1981 roku zakazuje trucia lisów, ale całkowicie legalne jest łapanie ich w pułapki i strzelanie do nich, jeśli ma się zezwolenie na broń palną. Zwierzę można zabić tylko w sposób humanitarny.

Lindsay-Smith podkreśla, że unika okrucieństwa. Niekiedy klienci proszą go o wypuszczenie lisów z dala od ich posiadłości, ale czasem zabija je z bliska strzałem z pistoletu. Jednak nawet podczas nocnego polowania rzadko zdarza się – jak mówi – by zwierzę cierpiało. Łowca wyrusza na polowanie z karabinem kaliber .22 z tłumikiem i celownikiem na podczerwień. Trafia z niego w cel odległy nawet o 250 metrów. „Zwykle wystarczy jeden strzał” – dodaje.

Chociaż myśliwy przedstawia się jako przyjaciel miejskich lisów, nie wszystkim podobają się jego metody. W 2001 roku zaatakowali go ekstremistyczni działacze walczący o prawa zwierząt, gdy w Dartford w hrabstwie Kent, zastrzelił lisa, który ugryzł w głowę czteromiesięczne dziecko.

Większość władz lokalnych wypowiada się przeciwko odstrzałowi lisów na terenach miejskich. Zarówno RSPCA (The Royal Society for the Prevention of Cruelty to Animals – Królewskie Towarzystwo Zapobiegania Okrucieństwu Wobec Zwierząt), jak i NFWS (National Fox Welfare Society – Krajowe Towarzystwo Opieki nad Lisami) sprzeciwiają się zastawianiu sideł, przekonując, że przynosi to skutki odwrotne od zamierzonych. „Lisy są zwierzętami przywiązanymi do swego terytorium – mówi Martin Hemmington, założyciel NFWS. – Jeśli usunie się zwierzę z danego terenu, na jego miejscu zjawia się inne. W ten sposób napycha się kieszenie firmom usuwającym szkodniki”. (…)

Obrońcy dzikich zwierząt twierdzą, że populacja lisów żyjących w mieście utrzymuje się na stałym poziomie, ale Lindsay-Smith jest innego zdania. ”25 lat temu lisy były rzadkością w centrum Londynu. Obecnie zdarza mi się jednej nocy ustrzelić ich dziesięć w przydomowych ogrodach” – twierdzi myśliwy. Zwraca uwagę również na zmianę lisich zwyczajów. „Zwykle były nieufne wobec ludzi. Teraz zwijają się w kłębek na trawniku jak koty, a gdy usłyszą hałas, po prostu odchodzą”. (...) Zaznacza, że pod wpływem kampanii obrońców zwierząt wielu jego klientów chce, żeby wypuścił gdzieś złapane lisy, zamiast je zabijać.

Zaczyna jednak brakować miejsc, do których można przenieść zwierzęta. „Miejski lis nie przetrwałby na wsi ani chwili, dlatego wywożę je do zadrzewionego parku blisko mojego domu w południowej części Londynu – mówi. – To lepsze rozwiązanie, ale nie wiem, jak długo będę mógł to robić, zanim pojawią się skargi”.


Lisy w miastach - fakty:

Zwierzęta te utworzyły kolonie w miastach w latach 30., gdy na przedmieściach zaczęło przybywać domów szeregowych z dużymi ogrodami. Szacuje się, że obecnie w Londynie żyje 10 tys. miejskich lisów.

Najbardziej aktywne są od zmierzchu do świtu. Ich okres godowy przypada w grudniu i styczniu – wtedy samce wyciem odstraszają rywali od swego terytorium. Młode przychodzą na świat zwykle pod koniec marca i w kwietniu. Lisy urodzone w mieście rzadko przenoszą się na tereny wiejskie.

Bardzo trudne i kosztowne jest kontrolowanie liczebności tych zwierząt. Gdy ich śmiertelność wzrasta, samice rodzą więcej młodych. Wybijanie samców powoduje walki między pozostałymi o opuszczone terytorium. Skutkiem jest zanieczyszczenie ogrodów i hałas.

Lisy polują na kurczaki, króliki i świnki morskie, raczej rzadko atakują koty.

W ciągu ostatnich pięciu lat w Wielkiej Brytanii zanotowano dwa przypadki pogryzienia przez lisa śpiącego w domu dziecka. Specjaliści twierdzą, że zwierzęta te nie atakują dzieci pozostawionych w wózku w ogrodzie.

źródło: www.guardian.co.uk


adres tego artykuu: http://www.gbritain.net/articles.php?id=80