| Home Forum Classifieds Gallery Chat Room Articles Download Recommend Advertise About Us Contact
GBritain.net - wiadomosci, informacje, forum , ogloszenia, Wielka Brytania
GBritain.net - miejsce spotkań Polaków w Wielkiej Brytanii Szukaj na GBritain.net
Serwisy główne
Strona główna
Wiadomości
Artykuły
Ogłoszenia
Forum
Czat room
Kalendarium
Galeria zdjęć
Pobieralnia
Słownik PL-EN
Wyszukiwarka
Reklama
















Artykuły > Inne tematy > Wstrząsające wspomnienia z pobytu w Anglii
Poniższy tekst opisuje prawdziwą historię osób, które wyjechały do Anglii, do Londynu w poszukiwaniu pracy.


Wyjazd i pierwsze godziny w Anglii

O tym żeby pojechać do Wielkiej Brytanii myśleliśmy już jakiegoś czasu i nadarzyła się okazja i w ciągu miesiąca decyzja JEDZIEMY, SPRÓBUJEMY. Bilety kupiliśmy zaraz po tej decyzji. Zarezerwowaliśmy dwa bilety na poranny lot tanimi liniami lotniczymi na 18 lipca (wtorek), zapłaciliśmy i.... buch chłopak musiał lecieć wcześniej w niedziele, bo od poniedziałku zaczynał już prace. Od tego powinnam zacząć chyba, od pracy, bo w końcu za tym deficytowym towarem podążaliśmy w obce strony. Chłopakowi prace załatwił brat, ja natomiast jechałam tam prawie bez pieniędzy i nie miałam tam pracy, liczyłam na szczęście. W każdym bądź razie strasznie byliśmy podekscytowani tą wyprawą. Ciężko było samemu lecieć pierwszy raz samolotem ale okazało się to miłym przeżyciem.

Po wylądowaniu na lotnisku w Luton czekałam ponad godzinę na znajomego mojego chłopaka bo mój chłopak miał akurat w tym dniu prace tak zwanego „doubla” czyli pracował od godziny 9 rano do 15, dwie godzinki przerwy i do 23. Ja natomiast była na lotnisku już przed 9, ok. 11 znajomy przyjechał, droga do Londynu zajęła nam ok. 1,5h, najpierw pociąg, potem metro. Szczerze mówiąc gdyby po mnie nikt nie wyszedł kto wie co i jak to sama nie dałabym rady, dziwiłam się maszynom do kupowania biletów (opanowałam je bardzo szybko), bramkom do przechodzenia na pociąg i metro ale już właśnie z tymi bramkami mieliśmy problem na samym początku, nie chciały nas przepuścić, znajomy chłopaka stwierdził, „że fajnie mnie Anglia wita na samym początku”.

Dojechaliśmy na miejsce, do domu na East Ham, wynajmowaliśmy tam pokój u polskiej rodziny, w sumie było nas 8 osób z tym, że dwoje osób akurat miało wakacje i pojechali do Polski, było to małżeństwo, sytuacja zmuszała ich do emigracji, zostawili w Polsce 12letniego synka. Gospodarze bardzo mili, nie mieliśmy żadnych problemów oprócz tego, że z tygodnia na tydzień podnieśli nam opłatę z 45 do 50 funtów za osobę.

Do chłopaka pojechałam jak miał przerwę, pracował w pierwszej strefie, we francuskiej restauracji, wydawało się, że może zarobi troszkę. Jak Go zobaczyłam to niby wszystko było w porządku ale jakiś był blady i mówił tylko, że jest ciężko, pracował jako „kitchen porter”, nie wiedziałam za bardzo na czym ta praca polega, mówiłam, że będzie dobrze, że da rade.


Poszukiwania pracy - narastające obawy

Wróciłam do domu i zaczęłam przygotowania do szukania pracy, miałam już CV i gazety z ogłoszeniami, już pierwszego dnia zadzwoniłam, potrzebowali opiekunki do dziecka i oczywiście ogłoszenie już nie aktualne, nie wiedziałam jeszcze wtedy, że te słowa będę słyszała za każdym razem. Nie poddawałam się jednak, mój chłopak wrócił po północy, skonany, godzinę zajął mu dojazd do domu, nie miał siły nawet jeść, później już było coraz gorzej, gdy wracał z „dabla” prosił mnie żebym go nakarmiła bo nie miał siły nawet siedzieć, nie wiedziałam co jest, nie wiedziałam, że praca może tak wykańczać, nadal myślałam, że po prostu pracował długo i to dlatego. Jednak gdy nawet wracał z jednej zmiany, popularnego „szifta” był tak samo zmęczony.

Następnego dnia poszliśmy razem szukać pracy ale problemu zaczęły się już na metrze, trzeba było kupić bilet, podjęliśmy decyzje o kupnie „travel card” na 7 dni , na strefy od 2 do 4 i to wyniosło nas ponad 20 funtów a to troszkę jest ale trzeba było. Dojechaliśmy do końca drugiej strefy a potem przesiedliśmy się na piętrowy autobus, który nas zawiózł do pierwszej strefy.

Gdy podeszłam do drzwi pierwszej knajpki to odjęło mi mowę, zapomniałam języka „w gębie” ale wzięłam głęboki oddech i weszłam, powiedziałam, że szukam pracy i poprosili o CV, wtedy też jeszcze nie wiedziałam, że wszędzie będą prosili o CV albo będą mówili, że nie mają miejsc albo każą mi wypełniać aplikacje.

Raz pamiętam weszłam z chłopakiem do hotelu żeby zobaczyć czy jest praca, hotel elegancki w samym sercu Londynu, w holu portier więc z uśmiechem i "rodacy do pracy" mówię, że szukam pracy i tu szok, tak totalny, że o mało co nie uciekliśmy stamtąd, bo nie wiedziałam co ten pan do mnie mówi, niby to angielski ale nic nie rozumiałam, dał mi aplikacje do wypełnienia Gdy skończyłam wypełniać rubryczki dotyczące mojego życia , oddałam mu to i wyszliśmy, potem tak do mnie doszło, że chyba po raz pierwszy i już niestety ostatni mieliśmy do czynienia z prawdziwym, rodowitym Anglikiem. Angielski obcokrajowców brzmi całkiem inaczej, wyraźniej dlatego problemów z „dogadaniem się” nie miałam prawie żadnych, nawet dwa razy usłyszałam pochwałę, że dobrze mówię po angielsku, co mnie ucieszyło i podbudowało.

Wracając do głównego tematu czyli pracy, w pierwszym dniu odwiedziłam dość dużo lokalów, pubów, restauracji, hoteli jednak zawsze odchodziłam z kwitkiem. Później z każdym dniem byłam bardziej zdeterminowana w szukaniu posady, zostawiałam ogłoszenia w Internecie, szukałam, dzwoniłam. Moje obawy wzrastały, zaczęłam wątpić w to, że uda mi się cokolwiek znaleźć. Do tego doszły jeszcze problemy z pieniędzmi, bo kieszonkowe się skończyło po dwóch dniach a chłopak wypłaty nie dostał, bo pierwszy tydzień to był taką kaucja, za którą wynagrodzenie miał otrzymać na sam koniec, oczywiście jeśliby chciał zrezygnować z pracy to musiał poinformować dwa tygodnie wcześniej. Byliśmy zmuszeni pożyczyć pieniądze żeby przeżyć, po dwóch tygodniach chłopak dostał wypłatę, starczyło na mieszkanie na „travelke” i na chleb, nic więcej, znowu debet, znowu pożyczka na poczet kolejnej wypłaty. Po półtora tygodnia zaczęłam poważnie myśleć o powrocie do domu, mój chłopak, który był dla mnie oparciem mówił, że damy radę, że znajdziemy prace jednak ja już podjęłam decyzję. W tym dniu chłopak poszedł już smutny do pracy, ja już odpuściłam szukanie pracy i poświeciłam czas na zwiedzanie, na czytanie książki, na odpoczynek w parku ale zawsze w plecaku miałam CV w razie czegoś.


Pierwszy dzień pracy – wielkie rozczarowanie i smutek

Nagle dzwoni do mnie mój ukochany i wita mnie słowami „masz białą bluzkę?, czarne spodnie?, idziesz do pracy jutro na szkolenie”, zaniemówiłam, oczywiście nie miałam ani białej bluzki ani czarnych spodni. Powiedział żebym wzięła pieniądze i kupiła sobie te rzeczy, to były nasze ostatnie pieniądze ale czego nie robi się jak już ma się wróbla w garści. Pobuszowałam po butikach i wszystko kupiłam.

Następnego dnia rano wstaliśmy oboje i wyruszyliśmy na podbój. Pracować miałam w tej samej restauracji co mój chłopak, to mi dodawało otuchy i odwagi. Po wejściu do restauracji okazało się, że przyszły jeszcze dwie nowe osoby oprócz mnie, jedna dziewczyna (Hiszpanka) i chłopak (Włoch). Wszyscy byli bardzo mili, kawka, herbatka itd. Potem nas rozdzielili i przydzielili nam „nauczycieli”, chłopak szkolił się na barmana, a my we dwie na „comi”, teraz już wiem, że to najgorsza praca dla dziewczyny.

Poszłam razem z moją „nauczycielką” Francuzką do kuchni, wiedziałam, że jest tam mój ukochany a to dawało mi moc i siłę. Weszłyśmy tam i po raz pierwszy zabolało mnie serce, stanęłam i nie wiedziałam co mam zrobić, zobaczyłam jak pracuje mój chłopak. W jednej sekundzie chciałam Go złapać za rękę i powiedzieć uciekamy stąd. Wzięłam głęboki oddech i przykleiłam sobie uśmiech, uśmiechałam się żeby mój kochany nic nie podejrzewał lecz On nawet nie miał czasu na mnie spojrzeć, biegał z jednego końca kuchni na drugi z garami. Ja robiłam sosy, było nawet ok., nie wiedziałam co będzie później. Po sosach myłam lodówki, było ich chyba pięć, też było w porządku. Po jakimś czasie zaczęli przychodzić klienci, zaczął się ruch i niezły młyn. Z uśmiechem podchodziłam do każdego i podawałam jedzonko, byłam przemiła i dawałam z siebie wszystko aby wypaść przed szefem jak najlepiej.

Jednym z moich zadań było noszenie boksów z brudnymi naczyniami do kuchni, więc to zadanie spadło tylko na mnie, a mam ok. 157 wzrostu i ważę ok. 45 kilo, a taki boks dla mnie ważył ponad 10 kilo, ale zaciskałam zęby, uśmiech i do przodu, nosiłam to w jedną i drugą stronę, nie poddałam się choć miałam już dosyć. Po paru godzinach przyszła nowa zmiana kelnerek i comi, były tam m.in. Polki więc myślałam, że będę miała z kim zamienić słowo, teraz strasznie boli mnie to, że to właśnie prze nie najbardziej mi się oberwało ale po kolei. Biegałam a to za jedną dziewczyną a to za drugą i się uczyłam, po godzinie roznoszenia potraw, usłyszałam potworny krzyk, oczywiście na mnie, że jeszcze nie potrafię rozróżniać potraw, które były opisane po francusku, dałam radę i z tym. Gdy wchodziłam do kuchni z każą godziną rosła tam temperatura, a mój chłopak dwoił się i troił aby tylko nadążyć. Jak na niego patrzyłam miałam łzy w oczach bo nie podejrzewałam, że jego praca tak wygląda. Zostałam pouczona, że z kitchen porterami się nie rozmawia, im wydaje się tylko polecania i to wszystko.

Wracając do wątku naszych rodaczek, myślałam, że mi pomogą, ułatwia i wesprą, tak bardzo się pomyliłam. W sumie to tylko jedna dziewczyna była dla mnie życzliwa i bardzo pomocna, inne krzyczały na mnie i miały ciągle pretensje, to chyba bolało najbardziej. Po następnej godzinie przyszedł już totalny kryzys dla mnie, nie wspomniałam tutaj, że miałam kiedyś operowany nadgarstek i od tamtej pory mam słabszą prawą rękę, gdy niosłam gorące talerze do przemiłych dwóch panów, właśnie prawa ręka odmówiła posłuszeństwa i nagle talerz się przechylił, myślałam, że wszystko znajdzie się na podłodze ale na szczęście podparłam to drugim talerzem i śmiało pognałam dalej. Po tym incydencie zaszyłam się cichutko w kuchni u chłopaka i łzy mi już wtedy same popłynęły, już nie dałam rady, nie wytrzymałam tego wszystkiego. Po pewnym czasie zebrałam się w sobie i dalej roznosiłam jedzenie.

Nagle nic z niczego poprosił mnie i jeszcze tą drugą, nową dziewczynę szef więc pobiegłyśmy do niego do biura, tam z poważną miną oznajmił nam, że jesteśmy wspaniałymi dziewczynami ale jesteśmy za słabe i się nie nadajemy. Te słowa „za słabe” uderzyły mnie najmocniej, ja za słaba? Dźwigałam te boksy z uśmiechem i ja jestem za słaba? Gdy odchodziłyśmy nawet nie powiedział dowiedzenia. Zeszłam do kuchni powiedziałam chłopakowi co się stało i podziękowałam miłym Polkom za współpracę i wybiegłam. Zadzwoniłam do domu i się już rozpłakałam do końca, łzy mi płynęły po policzkach i końca nie było tej rozpaczy. Wtedy mój powrót był już nieodwołalny.


Powrót do Polski

Zarezerwowałam bilet na kilka dni później, w tym czasie zwiedziłam kawałek Londynu. Mój powrót był dla mnie i mojego chłopaka bardzo smutny aż łzy popłynęły gdy się żegnaliśmy, było nam bardzo ciężko, On zostawał tam sam, w pracy, która Go wykańczała, ja wracałam do domu. Zdążyłam Go jednak namówić by zostawił to i wrócił za dwa tygodnie. Z przyjemnością w siadłam do samochodu i pognałam po niego na lotnisko, po godzinnej podróży ujrzałam szlabany wpuszczające na parking, wjechałam, zostawiłam samochód i weszłam do środka. Tam na ekranie monitora szukałam lotu, który był dla mnie taki ważny, znalazłam niestety był opóźniony o godzinę, wtedy poczułam lęk czy aby wszystko jest porządku, w końcu to zaledwie minął tydzień od udaremnienia zamachów na samoloty lecące do USA. Chodziłam po lotnisku jak oszalała w tą i z powrotem. Po chwili poszłam na taras widokowy, a tam pełno ludzi, ciężko mi było przecisnąć się do szyby ale udało mi się. Mimo, że była noc i nic nie było widać ludzie wypatrywali z niecierpliwością jakichś światełek na niebie, nagle usłyszałam krzyk „jest”, rzeczywiści migające światełka zbliżały się na płytę lotniska, a ja poczułam ulgę, że wszystko jest dobrze, jeszcze niech tylko spokojnie wyląduje.
Wylądował bez problemów i ta atmosfera napięci wśród ludzi opadła. Zeszłam na dół i przeciskałam się przez tłum oczekujących na swoich bliskich, nagle usłyszałam, ze dzwoni mi telefon, odebrałam i usłyszałam „Kochanie już jestem i za chwilkę wyjdę”, te słowa były mi potrzebne abym się mogła uspokoić. Po chwili w drzwiach stanął mój Ukochany i to była najszczęśliwsza chwila, byliśmy już razem, bezpieczni i szczęśliwi.

---
Oboje życzymy dużo szczęścia osobom, które udają się do Wielkiej Brytanii w poszukiwaniu pracy. Nas to kosztowało wiele łez i cierpienia. Ww takim artykule nie da się zawrzeć wszystkiego, jak np. oparzenia, rany, bólu, smutku itd. My też na pewno nie zrezygnujemy, teraz wiemy już o wiele więcej i wiemy jakich błędów już nie popełniać i że najważniejsza na obczyźnie jest druga, bliska Ci osoba, na którą zawsze możesz liczyć.

Ludwika Wachowicz
komentarz[3] |
O portalu  |  Prywatność  |  Napisali o nas  |  Partnerzy  |  Polecaj nas  |  Faq  |  Rss Współpraca  |  Reklama  |  Kontakt / Redakcja
© 2004 - 2024 www.GBritain.net - All Rights Reserved / Wszelkie prawa zastrzeżone  |  ISSN 1898-9241   |   [polityka cookies]