|
|
Artykuły > Ciekawostki - Rozrywka > Pięścią w klienta |
|
Kariera drugiego wyboru
Kim są ludzie, którzy decydują się na karierę ochroniarza? Jeszcze niedawno do pracy w tym zawodzie pchali się niemal wszyscy. Dziś coraz częściej można spotkać ludzi, którzy po kilku latach postanowili porzucić swoje dotychczasowe zajęcia i zmienić branżę. Pracowali na budowach, sprzątali ulice, aż w końcu zadecydowali pójść krok dalej i zdobyć licencję profesjonalnego ochroniarza.
- Odnoszę wrażenie, że jest to kariera drugiego wyboru. Kandydatom najczęściej nie udało się zrealizować innych życiowych planów, więc uważają, że zawsze można przecież stanąć na bramce – uważa Juliusz Malik z firmy Symbiont Security. - Faktycznie nie trzeba do tego wysokich kwalifikacji, bo nie jest to nauka o paliwie rakietowym. Ale zawód ten wymaga trochę wojskowej dyscypliny. U człowieka liczy się wiarygodność, odpowiedzialność i punktualność. Wbrew pozorom, trzeba też w tym fachu mieć spory dystans do samego siebie – dodaje.
Właśnie z tym ostatnim jest najgorzej. Wielu chętnym do pracy w ochronie puszczają nerwy, górę bierze zbyt ambicjonalne podejście do drugiego człowieka. Nie jest tajemnicą, że właśnie z tych powodów kandydaci odpadają jeszcze w trakcie kursów.
Dlaczego tak wielu chętnych wybiera właśnie karierę w ochronie? Główną motywacją są najczęściej pieniądze, bo zarobki ochroniarzy zawsze przewyższały minimalne stawki. Zwykły portier z licencją ochroniarza zarobi 7-8 funtów na godzinę. Przysłowiowy bramkarz dostaje ponad 10 funtów na godzinę, a szczytem marzeń jest praca dla renomowanych firm, gdzie zarobki dochodzą nawet do 25 funtów. Tak daleko zachodzą nieliczni – decyduje o tym doświadczenie, znajomość języka i idealna opinia z poprzednich miejsc pracy.
Branża ochroniarska to jeden z najbardziej płynnych i podatnych na rotacje segmentów ryku pracy. Teoretycznie tam właśnie najłatwiej dostać pracę, ale też w środowisku trwa nieustanna walka o miejsca w lepszych klubach, za lepsze pieniądze. Dziś do tej pracy nie garnie się już tak wielu Polaków, jak jeszcze kilka lat temu.
Ochrona też czuje stres
- Na emigrację coraz rzadziej decydują się przypadkowe osoby. Ludzie trochę się obudzili i nie pchają się na Wyspy bez znajomości języka. To zmiana na lepsze, gdyż poprawia się jakość usług – twierdzi Juliusz Malik.
Paradoksalnie, właśnie podczas recesji dla bramkarzy jest coraz więcej roboty. Ludzie odreagowują w barach swoje problemy finansowe, a to wzmaga agresję i awantury. Marek, który kilka lat stał na bramce w jednym z londyńskich klubów podkreśla, że ochroniarz też czuje stres, a idąc do pracy myśli tylko o tym, by jakoś tę noc przetrwać. Sam wzbudza respekt tylko napakowanym wyglądem, bo jak mówi, nie potrafi się bić. – Nie ma wyjścia, bramka musi być ostra – stwierdza.
Wziąć sprawy we własne ręce
Gdy ochrona lokalu nie radzi sobie z klientami, sprawy we własne ręce biorą mieszkańcy okolicznych domów. Tak zrobili lokatorzy budynków przy polskim pubie Wind Mill na Acton, którzy wystąpili do rady miejskiej o odebranie klubowi licencji na sprzedaż alkoholu. Twierdzą, że w weekendy, gdy w klubie odbywają się polskie dyskoteki, boją się wyjść przed własny dom. – Piją alkohol, brudzą i prowokują bijatyki – napisali we wniosku do radnych. Łucja Siekierka, menadżerka pubu Wind Mill w rozmowie z „Gońcem” nie kryje oburzenia. – Te zarzuty są nieprawdziwe. Pracuje u nas czterech ochroniarzy, trzech z nich to Polacy. Jestem pewna, że właściwie pilnują bezpieczeństwa – zapewnia.
Czy tak jest naprawdę, sprawdzi council na Ealingu - w najbliższych dniach zapadnie decyzja w sprawie dalszych losów lokalu.
Tomasz Ziemba
strony: [1] [2] |
|
komentarz[6] | |
|
|
|