| Home Forum Classifieds Gallery Chat Room Articles Download Recommend Advertise About Us Contact
GBritain.net - wiadomosci, informacje, forum , ogloszenia, Wielka Brytania
GBritain.net - miejsce spotkań Polaków w Wielkiej Brytanii Szukaj na GBritain.net
Serwisy główne
Strona główna
Wiadomości
Artykuły
Ogłoszenia
Forum
Czat room
Kalendarium
Galeria zdjęć
Pobieralnia
Słownik PL-EN
Wyszukiwarka
Reklama
















Artykuły > Ciekawostki - Rozrywka > Ci zwariowani Angole
Uważasz, że Brytyjczycy są narodem sztywnym i mało rozrywkowym? Najwyraźniej nie zapoznałeś się jeszcze z ich co ciekawszymi tradycjami. Nie mam tutaj na myśli Halloween, czy też fajerwerkowych ekscesów w Guy Fawkes Day. Mówię o dziwactwach pełną gębą.

W pogoni za serem i chlebem
Jeżeli znudził ci się jogging po Hyde Parku i masz ochotę na nowe wyzwanie, polecam gorąco wyścig... za serem. Zawody te traktowane są niezwykle poważnie w kilku miejscowościach w Gloucestershire, a szczególnie w pobliżu Brockworth. To tam właśnie co roku, w pierwszy majowy weekend, ze szczytu wzgórza Coopers Hill zostaje sturlany trzykilogramowy, okrągły kawałek sera double gloucester, w pogoń za którym udają się dziesiątki nieustraszonych zawodników. Pikanterii pościgowi dodaje fakt, że na tym niezwykle stromym, dwustumetrowym wzgórzu, ser rozwija prędkość ponad 100km/h, a u podnóża czeka na rozpędzonych osobników dodatkowe wyzwanie w postaci pobliskiego płotu.

Rezultaty łatwo sobie wyobrazić. Co roku impreza kończy się dla wielu śmiałków wycieczką do szpitala z połamanymi rękami i nogami, co wcale nie odstrasza kolejnych ochotników. Tradycyjnie przed zawodami dodają oni sobie odwagi konsumpcją dużej ilości napojów alkoholowych, a w szczególności cidera, który ma też niebagatelną rolę jako środek znieczulający. A nagroda dla zwycięzcy, który pierwszy dopadnie turlającego się sera? Tenże ser oczywiście!

Skąd wywodzi się ten masochistyczny rytuał, trudno powiedzieć. Prawdopodobnie, tak jak większość tu opisanych, ma korzenie w czasach pogańskich. Jedno jest pewne. Jego uczestnikom nie można ująć odmówić odwagi, przy ewidentnym braku piątej klepki.

Pozostając przy tematyce spożywczej, innym interesującym zwyczajem praktykowanym w Zielone Świątki (pięćdziesiątego dnia po Wielkanocy) w miejscowości St Briavels (również w Gloucestershire), jest zrzucanie chleba i sera z murów zamku, na czekających poniżej gapiów. Tradycja ta zapoczątkowana została w XIII wieku i najprawdopodobniej miała na celu uczczenie prawa mieszkańców wioski do wypasania bydła i wycinania drewna z pobliskich lasów. Dlaczego obrzucanie się jedzeniem zostało uznane za odpowiednią do tego metodę, do dziś nie jest jasne. Początkowo uroczystość odbywała się w kościele, kiedy jednak sam proboszcz został trafiony chlebowo-serowym pociskiem, przeniesiono ją pod mury zamku.

Msza klaunów
W pierwszą niedzielę lutego, w Kościele Świętej Trójcy (The Holy Trinity Church) w Dalston, odbywa się msza. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie jej nietypowi uczestnicy. Co roku tego właśnie dnia zjeżdżają się do wschodniego Londynu klauni z całego świata, aby podziękować Bogu za dar śmiechu i uhonorować swojego patrona, Josepha Grimaldiego.

Coroczne spotkania zaczęły się już w 1946 roku, początkowo w kościele Świętego Jakuba w Islington, a od 1959 w obecnej siedzibie. Dopiero jednak w 1967 roku wydarzenie to zyskało sobie zasłużoną popularność. Wtedy to bowiem klauni uzyskali pozwolenie na noszenie podczas mszy tradycyjnych strojów. Dziś okazja ta przyciąga do wschodniego Londynu tłumy widzów, jak również media. Kościół wypełnia się po brzegi kolorowymi przebierańcami i publicznością, która po mszy ma okazję ocenić umiejętności klaunów podczas występów w pobliskiej szkole.

Festiwal kominiarzy
Pierwszego maja ulice Rochester w hrabstwie Kent ogarnia szaleństwo. Muzyka folkowa rozbrzmiewa od rana do nocy, a procesje przebierańców i tancerzy tarasują ulice. Festiwal kominiarzy jest długą tradycją. Trzysta lat temu, zawód ten, jakkolwiek mało popularny, był niezwykle potrzebny. Kominiarze, a szczególnie ich pomocnicy (tzw. ‘chimney boys’) pracowali w ciężkich warunkach, za niewielkie wynagrodzenie. Nie powinno więc dziwić, że kiedy przychodził dzień wolny od pracy, świętowali go huczniej niż przedstawiciele jakiejkolwiek innej profesji. Tradycja ta zamarła w 1868 roku, kiedy wprowadzono zakaz zatrudniania młodych chłopców do czyszczenia kominów. Wskrzesił ją dwanaście lat później historyk, Gordon Newton i dzięki niemu osiągnęła ona dzisiejszą popularność.

Za zdrowie Wikingów
Up-helly-Aa to nazwa największego na świecie festiwalu ognia. Tysiąc lat po inwazji Wikingów na Szkocję, mieszkańcy Szetlandów wciąż upamiętniają to wydarzenie uroczystymi obchodami. Jedno spojrzenie na mapę pomoże nam zrozumieć, skąd bierze się taka sympatia do byłego, jakby nie było, najeźdźcy. Szetlandy są bardzo oddalone od wybrzeża – na dobrą sprawę mniejszy jest z wysp dystans do Norwegii niż do Aberdeen. Ich mieszkańcy są niezwykle dumni ze swojej historii i obyczajów, w których wiele jest elementów kultury Wikingów. Ich tradycyjny strój cieszy się dużo większą popularnością wśród lokalnych mężczyzn, niż szkocki kilt.

‘Up-helly-Aa’ wziął swoje początki od festiwalu Wikingów o nazwie „Yule”, celebrującego narodziny Słońca. Wraz z nadejściem chrześcijaństwa „Yule” przeistoczyło się w Święta Bożego Narodzenia, a dwadzieścia cztery dni później Wikingowie z radością witali tzw. „Up-helly-Aa”, czyli „Uphalliday” (koniec świąt), porównywalny do końca naszego postu. Od tej pory mogli znów bawić się, ucztować i pić, ile dusza zapragnie.

Obecnie najhuczniejsze uroczystości odbywają się w szetlandzkiej stolicy, Lerwick. O siódmej rano władza nad miastem przechodzi w ręce Wikingów, na czele z ich przywódcą zwanym ‘Jarl’ (lord). Prawie tysiąc mężczyzn w tradycyjnych strojach bierze udział w procesji ulicami miasta, której celem jest port, gdzie zostaje spalona specjalnie do tego celu zbudowana atrapa statku wikingów. Wtedy też zaczyna się prawdziwa impreza z tańcami, śpiewami i hulankami do białego rana. Niemilknące odgłosy bębnów, trąb i wystrzałów, wraz z wszechobecnymi płonącymi pochodniami, tworzą niepowtarzalne widowisko. Nie trzeba chyba dodawać, że następny dzień jest wolny od pracy...

Odpalamy Nowy Rok
Jeżeli uważasz, że twoje wybryki noworoczne są nie do pobicia, udaj się w tym roku do niewielkiej wioski Allendale (Northcumbria). Koniec roku świętuje się tam w niepowtarzalny i niezwykle ognisty sposób. Czterdzieści pięć podpalonych beczek wypełnionych smołą umieszcza się na głowach ochotników. Tak objuczeni śmiałkowie (tzw. ‘guisers’) udają się do centrum miasta, gdzie dokładnie o północy zrzucają płonący balast na ogromny stos, wśród okrzyków: ‘Be Damned To He Who Throws Last’ (Niech przeklęty będzie ten, kto rzuci ostatni). Olbrzymie ognisko i wspólne tańce są ukoronowaniem tej jedynej w swoim rodzaju procesji.

Jakby tego było mało...
Trzeciego lutego w kościele St Etheldreda w Londynie ma miejsce msza dla... osób, które boli gardło. Dwie związane ze sobą rozpalone świeczki przystawia się do szyi cierpiących, co ma na celu przyspieszenie rekonwalescencji...

W noc fajerwerków (Guy Fawkes Day), 5 listopada, mieszkańcy Shebbear w Devon przewracają na drugą stronę olbrzymi kamień, leżący pod starym dębem. Waży on prawie tonę i nikt dokładnie nie wie, jak się tam znalazł. Legenda mówi, że ukrywa się pod nim diabeł, a coroczna ceremonia powstrzymuje go przed ucieczką. Stąd też nazwa: diabelski kamień (‘devil stone’).

Monika Crouse

komentarz[0] |
O portalu  |  Prywatność  |  Napisali o nas  |  Partnerzy  |  Polecaj nas  |  Faq  |  Rss Współpraca  |  Reklama  |  Kontakt / Redakcja
© 2004 - 2024 www.GBritain.net - All Rights Reserved / Wszelkie prawa zastrzeżone  |  ISSN 1898-9241   |   [polityka cookies]